*Emma*
14.01.2013
- To gdzie cię zabrał Zayn? - zapytałam się Lucy, kiedy tylko usiadłam przy stole w kuchni.
- Do Singapuru.
- Wow. I jak było?
- Cudownie. Pięknie. Wspaniale.
- Czyli urodziny się udały?
- Tak.
- To co mu dałaś z tej okazji?
- Siebie.
- Co?
Dziewczyna dopiero teraz położyła ręce na stole. Ze zdumienia, aż pisnęłam.
- wychodzisz za mąż?
Lucy kiwnęła głową.
- Oświadczył się?
- Tak.
- Jak?
- Byliśmy na takim pięknym mieście i tam poprosił mnie o rękę.
Wstałam od stołu i przytuliłam dziewczynę do siebie.
- Gratuluję. - powiedziałam.
- Dziękuję.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Nie chcę was obrazić, ale czy nie jesteście na to za młodzi?
- Uzgodniliśmy, że nie weźmiemy ślubu dopóki nie skończę studiów.
- Czyli najszybciej za cztery lata?
- Tak.
Cały czas przyglądałam się pierścionkowi na palcu Lucy.
- Emma.
- Hmm...?
- Masz mnie za głupią?
- Nie, czemu tak myślisz?
- No wiesz ja mam 19 lat, Zayn 20 i już planujemy ślub. Nie wydaję się to szalone?
- Troszeczkę.
Lucy położyła głowę na stole i przyjrzała się pierścionkowi na swoim palcu.
- Ja go kocham. - powiedziała moja przyjaciółka bardziej do siebie niż do mnie.
- Lucy spójrz na mnie. - powiedziałam.
Dziewczyna podniosła wzrok.
- Wiem, że jesteś i będziesz z nim szczęśliwa. - zaczęłam. - Każdy kto was widzi to wie. Kochacie się.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Kocham cię Em i ciesze się, że wprowadziłaś się do Harry'ego.
- Skoro Brandon się wprowadza do babci z Holly i Susan to co mi szkodzi. A powiedzieliście już komuś o zaręczynach czy tylko ja wiem?
- Tylko ty i na razie ma to pozostać w tajemnicy.
- A kiedy chcesz to ujawnić?
- Nie wiem. Trochę boję się reakcji wszystkich. Mam obawy, że nie wszyscy przyjmą to tak jak ty.
- Zobaczymy.
- Pocieszające.
- Lu. - krzyknął Zayn z korytarza.
- W kuchni. - odkrzyknęła dziewczyna.
- Radzę schować... - zaczął chłopak, ale zamilkł, gdy mnie zobaczył.
- ...pierścionek. - zakończyłam za niego.
- Wiesz?
Kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam.
- Gratuluję. - powiedziałam i uścisnęłam go.
- Dzięki.
- I nie bójcie się nikomu nie powiem.
Lucy zdjęła pierścionek, włożyła go do czerwonego pudełeczka i położyła do szuflady.
- To gdzie cię zabrał Zayn? - zapytałam się Lucy, kiedy tylko usiadłam przy stole w kuchni.
- Do Singapuru.
- Wow. I jak było?
- Cudownie. Pięknie. Wspaniale.
- Czyli urodziny się udały?
- Tak.
- To co mu dałaś z tej okazji?
- Siebie.
- Co?
Dziewczyna dopiero teraz położyła ręce na stole. Ze zdumienia, aż pisnęłam.
- wychodzisz za mąż?
Lucy kiwnęła głową.
- Oświadczył się?
- Tak.
- Jak?
- Byliśmy na takim pięknym mieście i tam poprosił mnie o rękę.
Wstałam od stołu i przytuliłam dziewczynę do siebie.
- Gratuluję. - powiedziałam.
- Dziękuję.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Nie chcę was obrazić, ale czy nie jesteście na to za młodzi?
- Uzgodniliśmy, że nie weźmiemy ślubu dopóki nie skończę studiów.
- Czyli najszybciej za cztery lata?
- Tak.
Cały czas przyglądałam się pierścionkowi na palcu Lucy.
- Emma.
- Hmm...?
- Masz mnie za głupią?
- Nie, czemu tak myślisz?
- No wiesz ja mam 19 lat, Zayn 20 i już planujemy ślub. Nie wydaję się to szalone?
- Troszeczkę.
Lucy położyła głowę na stole i przyjrzała się pierścionkowi na swoim palcu.
- Ja go kocham. - powiedziała moja przyjaciółka bardziej do siebie niż do mnie.
- Lucy spójrz na mnie. - powiedziałam.
Dziewczyna podniosła wzrok.
- Wiem, że jesteś i będziesz z nim szczęśliwa. - zaczęłam. - Każdy kto was widzi to wie. Kochacie się.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Kocham cię Em i ciesze się, że wprowadziłaś się do Harry'ego.
- Skoro Brandon się wprowadza do babci z Holly i Susan to co mi szkodzi. A powiedzieliście już komuś o zaręczynach czy tylko ja wiem?
- Tylko ty i na razie ma to pozostać w tajemnicy.
- A kiedy chcesz to ujawnić?
- Nie wiem. Trochę boję się reakcji wszystkich. Mam obawy, że nie wszyscy przyjmą to tak jak ty.
- Zobaczymy.
- Pocieszające.
- Lu. - krzyknął Zayn z korytarza.
- W kuchni. - odkrzyknęła dziewczyna.
- Radzę schować... - zaczął chłopak, ale zamilkł, gdy mnie zobaczył.
- ...pierścionek. - zakończyłam za niego.
- Wiesz?
Kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam.
- Gratuluję. - powiedziałam i uścisnęłam go.
- Dzięki.
- I nie bójcie się nikomu nie powiem.
Lucy zdjęła pierścionek, włożyła go do czerwonego pudełeczka i położyła do szuflady.
*Liam*
18.01.2013
- No i jak było? - zapytałem się Cam, kiedy wróciła od lekarza do naszego mieszkania.
- W porządku.
Dziewczyna zaparzyła sobie herbatę i usiadła naprzeciwko mnie.
- Wszystko w porządku z dzieckiem? - spytałem się.
- Tak.
- Już wiesz czy dziewczynka czy chłopczyk?
- Tak.
- I?
- Nie powiem.
- Czemu?
- Powiem ci kiedy i reszcie.
- Nie rozumiem.
- Na kolacji u Zayna i Lucy.
- Dopiero wieczorem?
- Tak.
- Ciekawe co oni chcą nam powiedzieć
- Domyślam się.
- I co wynika z tych twoich domysłów?
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Oj Liam wydaje mi się to oczywiste.
- To powiedź.
- On kocha ją, ona jego.
- To wiadomo.
- Wiem. Chodzi mi bardziej o to co czasami się z tym wiąże.
- Ty uwielbiasz tak na około o wszystkim mówić prawda?
Cam przytaknęła głową.
- Liam?
- Hmm...?
- Jesteś pewien?
- Czego?
- Tego, że chcesz uczestniczyć w życiu tego dziecka w moim brzuchu.
- Tak, czemu znowu zadajesz mi takie pytania?
- Bo to poważna decyzja. Jeśli będziesz chciał kiedyś ode mnie odejść zrozumiem, ale dziecko przyzwyczai się i nie będzie mu łatwo. Nie chce, aby przeżywało to co ja.
- Za dużo się zastanawiasz.
- Wiem, ale teraz nie tylko o życie moje i twoje chodzi.
- Wiem, że będzie trudno. Postaram się wychowywać twoje dziecko.
- Lepiej niczego nie obiecuj.
- Dlaczego?
- Bo nigdy nic nie wiadomo.
*Wieczorem*
Na kolacji w mieszkaniu Zayna nie jako jedyni zawitaliśmy. Byłem tam z Cam, Niallem, Amandą, Louisem, El, Harrym i Emmą, no i oczywiście Lucy z Zaynem.
- Zgaduję, że Zayn szykował tą kolację. - powiedziała Emma.
- Czemu tak myślisz? - obruszyła się Lucy.
- Znam twoje zdolności kulinarskie.
- Na swoją obronę powiem, że umiem piec naleśniki.
- Chyba nie zaprosiliście nas tutaj, abyśmy podziwiali Zayna zdolności kucharskie. - zauważył Louis.
Lucy i Zayn wstali z krzeseł.
- Błagam tylko nie mówcie, że Lucy jest w ciąży. - powiedział Louis.
Lucy wywróciła oczami, a Emma parsknęła śmiechem.
- Nie idioto. - odpowiedziała Lucy.
- Chodzi o to, że... - zaczął Zayn. - Jakby to powiedzieć...
- Lucy i Zayn biorą ślub. - powiedziała szybko Emma.
Wszyscy zamilkli oprócz Louisa, który zaśmiał się, a Zayn i Lucy usiedli.
- Dobry żart. - powiedział Louis.
- To prawda. - przyznała Lucy.
Jako pierwsza pogratulowała im Cam, a później każdy z nas. Tylko Louis nadal siedział w wielkim szoku.
- No i jak było? - zapytałem się Cam, kiedy wróciła od lekarza do naszego mieszkania.
- W porządku.
Dziewczyna zaparzyła sobie herbatę i usiadła naprzeciwko mnie.
- Wszystko w porządku z dzieckiem? - spytałem się.
- Tak.
- Już wiesz czy dziewczynka czy chłopczyk?
- Tak.
- I?
- Nie powiem.
- Czemu?
- Powiem ci kiedy i reszcie.
- Nie rozumiem.
- Na kolacji u Zayna i Lucy.
- Dopiero wieczorem?
- Tak.
- Ciekawe co oni chcą nam powiedzieć
- Domyślam się.
- I co wynika z tych twoich domysłów?
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Oj Liam wydaje mi się to oczywiste.
- To powiedź.
- On kocha ją, ona jego.
- To wiadomo.
- Wiem. Chodzi mi bardziej o to co czasami się z tym wiąże.
- Ty uwielbiasz tak na około o wszystkim mówić prawda?
Cam przytaknęła głową.
- Liam?
- Hmm...?
- Jesteś pewien?
- Czego?
- Tego, że chcesz uczestniczyć w życiu tego dziecka w moim brzuchu.
- Tak, czemu znowu zadajesz mi takie pytania?
- Bo to poważna decyzja. Jeśli będziesz chciał kiedyś ode mnie odejść zrozumiem, ale dziecko przyzwyczai się i nie będzie mu łatwo. Nie chce, aby przeżywało to co ja.
- Za dużo się zastanawiasz.
- Wiem, ale teraz nie tylko o życie moje i twoje chodzi.
- Wiem, że będzie trudno. Postaram się wychowywać twoje dziecko.
- Lepiej niczego nie obiecuj.
- Dlaczego?
- Bo nigdy nic nie wiadomo.
*Wieczorem*
Na kolacji w mieszkaniu Zayna nie jako jedyni zawitaliśmy. Byłem tam z Cam, Niallem, Amandą, Louisem, El, Harrym i Emmą, no i oczywiście Lucy z Zaynem.
- Zgaduję, że Zayn szykował tą kolację. - powiedziała Emma.
- Czemu tak myślisz? - obruszyła się Lucy.
- Znam twoje zdolności kulinarskie.
- Na swoją obronę powiem, że umiem piec naleśniki.
- Chyba nie zaprosiliście nas tutaj, abyśmy podziwiali Zayna zdolności kucharskie. - zauważył Louis.
Lucy i Zayn wstali z krzeseł.
- Błagam tylko nie mówcie, że Lucy jest w ciąży. - powiedział Louis.
Lucy wywróciła oczami, a Emma parsknęła śmiechem.
- Nie idioto. - odpowiedziała Lucy.
- Chodzi o to, że... - zaczął Zayn. - Jakby to powiedzieć...
- Lucy i Zayn biorą ślub. - powiedziała szybko Emma.
Wszyscy zamilkli oprócz Louisa, który zaśmiał się, a Zayn i Lucy usiedli.
- Dobry żart. - powiedział Louis.
- To prawda. - przyznała Lucy.
Jako pierwsza pogratulowała im Cam, a później każdy z nas. Tylko Louis nadal siedział w wielkim szoku.
*Zayn*
26.01.2013
- Mamo co ty tu robisz? - zapytałem się jej, kiedy otworzyłem drzwi i ją zobaczyłem.
- Witam synku. Przyjechałam odwiedzić cię i Arię.
- Jak to Arię?
- Może mnie wpuścisz do środka.
Przepuściłem mamą i od razu poszła w kierunku kuchni. Udałem się za nią.
- Lucy. - usłyszałem głos mamy.
Wszedłem do pomieszczenia. Moja dziewczyna była zaskoczona tak samo jak i ja.
- To wytłumaczysz mi co tu robisz mamo? - dopytywałem się.
- Przyjechałam zobaczyć mieszkanie twojej siostry.
- Mogłabym panią...- zaczęła Lucy, ale przestała mówić na wzrok mojej mamy. - Znaczy się Patricio. Może byś razem z Arią i Maxem przyszli tu dzisiaj na kolację?
- Z przyjemnością.
Zacząłem się zastanawiać co moja narzeczona wymyśliła.
- Może zrobiłbyś coś do picia. - zauważyła Lucy.
- Nie trzeba. Pójdę zobaczyć Arię i wrócę tu wieczorem.
Moja mama wstała, ucałowała Lucy w policzek, a potem mnie i wyszła. A ja zwróciłem się pytającym wzrokiem na Lucy.
- Zaprosimy też moich rodziców. - powiedziała.
- Chcesz im powiedzieć o zaręczynach?
- Tak. Im prędzej tym lepiej.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Nie wiem czy będę w stanie.
Usiadłem na krześle i położyłem głowę na blacie.
- Nie mów, że się boisz. - usłyszałem szept przy uchu.
- Nie. Tylko troszkę się denerwuję.
Poczułem jej usta przy uchu. Czułem jej ręce na swojej klatce piersiowej. Odwróciłem się i przyciągnąłem Lucy do siebie. Usiadła na moich kolanach okrakiem. Cały czas miała wargi przy moim uchu i schodziła coraz niżej.
- Matko. Błagam was. - usłyszeliśmy głos Louisa, który stał w drzwiach. - Czy ja zawsze muszę wchodzić w takich momentach?
- Masz taki traf. - powiedziałem.
*Wieczorem*
Moja mama bardzo dobrze dogadywała się z rodzicami Lucy. Aria i Jess wspominały stare czasy, Lucy układała z Jakiem puzzle, a ja cały czas siedziałem spięty. W pewnym momencie Lucy wstała i podeszła do mnie.
- Mamo, tato, Patricio... - zaczęła dziewczyna.
Po chwili poczułem jak mnie szturcha.
- ...postanowiliśmy wziąć ślub.
Wszyscy zamilkli.
- Nie ma mowy. - odezwał się ojciec Lucy. - Jesteście za młodzi.
- Tato... - zaczęła Lucy.
- Nie Lucy. Wracasz z nami do domu.
- Nie. Na pewno nie.
- Ja wiem, że chcą państwo, aby Lucy skupiła się na nauce. - powiedziałem i wstałem. - Ale kocham ją i uznaliśmy, że do póki nie skończy studiów nie pobierzemy się.
Poczułem, że Lucy splata nasze palce.
- Mojego poparcia nie uzyskacie. - powiedział pan Paul i wyszedł.
- Nie przejmujcie się nim. - zwróciła się do nas pani Elizabeth. - Przejdzie mu. Po prostu trudno mu zaakceptować, że jego kolejna córeczka dorasta.
Kobieta podeszła do nas i uścisnęła. Tak samo postąpili Aria, Max, Jess, moja mama, a nawet Jake. Po pewnym czasie mama wygoniła mnie i Lucy do mieszkania dziewczyny. Gdy się tam znaleźliśmy Lucy od razu poszła do sypialni. Udałem się za nią. Dziewczyna leżała na łóżku tyłem do mnie. Po chwili usłyszałem pociąganie nosem. Położyłem się obok niej.
- Błagam nie płacz. - powiedziałem cicho.
- Zayn powiedź, że nigdy mnie nie zostawisz.
- Obiecuję, ale i to się ciebie tyczy.
- Obiecuję, że nigdy, przenigdy cię nie opuszczę.
Odwróciła się do mnie i lekko musnęła moje usta.
- Mamo co ty tu robisz? - zapytałem się jej, kiedy otworzyłem drzwi i ją zobaczyłem.
- Witam synku. Przyjechałam odwiedzić cię i Arię.
- Jak to Arię?
- Może mnie wpuścisz do środka.
Przepuściłem mamą i od razu poszła w kierunku kuchni. Udałem się za nią.
- Lucy. - usłyszałem głos mamy.
Wszedłem do pomieszczenia. Moja dziewczyna była zaskoczona tak samo jak i ja.
- To wytłumaczysz mi co tu robisz mamo? - dopytywałem się.
- Przyjechałam zobaczyć mieszkanie twojej siostry.
- Mogłabym panią...- zaczęła Lucy, ale przestała mówić na wzrok mojej mamy. - Znaczy się Patricio. Może byś razem z Arią i Maxem przyszli tu dzisiaj na kolację?
- Z przyjemnością.
Zacząłem się zastanawiać co moja narzeczona wymyśliła.
- Może zrobiłbyś coś do picia. - zauważyła Lucy.
- Nie trzeba. Pójdę zobaczyć Arię i wrócę tu wieczorem.
Moja mama wstała, ucałowała Lucy w policzek, a potem mnie i wyszła. A ja zwróciłem się pytającym wzrokiem na Lucy.
- Zaprosimy też moich rodziców. - powiedziała.
- Chcesz im powiedzieć o zaręczynach?
- Tak. Im prędzej tym lepiej.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Nie wiem czy będę w stanie.
Usiadłem na krześle i położyłem głowę na blacie.
- Nie mów, że się boisz. - usłyszałem szept przy uchu.
- Nie. Tylko troszkę się denerwuję.
Poczułem jej usta przy uchu. Czułem jej ręce na swojej klatce piersiowej. Odwróciłem się i przyciągnąłem Lucy do siebie. Usiadła na moich kolanach okrakiem. Cały czas miała wargi przy moim uchu i schodziła coraz niżej.
- Matko. Błagam was. - usłyszeliśmy głos Louisa, który stał w drzwiach. - Czy ja zawsze muszę wchodzić w takich momentach?
- Masz taki traf. - powiedziałem.
*Wieczorem*
Moja mama bardzo dobrze dogadywała się z rodzicami Lucy. Aria i Jess wspominały stare czasy, Lucy układała z Jakiem puzzle, a ja cały czas siedziałem spięty. W pewnym momencie Lucy wstała i podeszła do mnie.
- Mamo, tato, Patricio... - zaczęła dziewczyna.
Po chwili poczułem jak mnie szturcha.
- ...postanowiliśmy wziąć ślub.
Wszyscy zamilkli.
- Nie ma mowy. - odezwał się ojciec Lucy. - Jesteście za młodzi.
- Tato... - zaczęła Lucy.
- Nie Lucy. Wracasz z nami do domu.
- Nie. Na pewno nie.
- Ja wiem, że chcą państwo, aby Lucy skupiła się na nauce. - powiedziałem i wstałem. - Ale kocham ją i uznaliśmy, że do póki nie skończy studiów nie pobierzemy się.
Poczułem, że Lucy splata nasze palce.
- Mojego poparcia nie uzyskacie. - powiedział pan Paul i wyszedł.
- Nie przejmujcie się nim. - zwróciła się do nas pani Elizabeth. - Przejdzie mu. Po prostu trudno mu zaakceptować, że jego kolejna córeczka dorasta.
Kobieta podeszła do nas i uścisnęła. Tak samo postąpili Aria, Max, Jess, moja mama, a nawet Jake. Po pewnym czasie mama wygoniła mnie i Lucy do mieszkania dziewczyny. Gdy się tam znaleźliśmy Lucy od razu poszła do sypialni. Udałem się za nią. Dziewczyna leżała na łóżku tyłem do mnie. Po chwili usłyszałem pociąganie nosem. Położyłem się obok niej.
- Błagam nie płacz. - powiedziałem cicho.
- Zayn powiedź, że nigdy mnie nie zostawisz.
- Obiecuję, ale i to się ciebie tyczy.
- Obiecuję, że nigdy, przenigdy cię nie opuszczę.
Odwróciła się do mnie i lekko musnęła moje usta.
*Jessica*
02.02.2013
- Leje jak z cebra. - powiedziała Emma, kiedy weszła do klubu. - Wszyscy już są?
- Brakuje tylko Lucy.
- Gdzie ona jest?
- Nie wiem. Zaraz do niej zadzwonię.
- Ok. Gdzie reszta?
- U góry.
- Wszystkiego najlepszego.
Uścisnęła mnie i odeszła. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojej siostry.
- Halo. - usłyszałam niewyraźnie po drugiej stronie.
- Gdzie jesteś?
- Już idę. Przez tą ulewę autobus nie przyjechał i muszę iść na piechotę.
- Za ile będziesz?
- Powinnam być za 10 minut.
- Czekamy.
- Ok. Przeklęty parasol...
Zanim dziewczyna się rozłączyła usłyszałam pisk opon.
- Leje jak z cebra. - powiedziała Emma, kiedy weszła do klubu. - Wszyscy już są?
- Brakuje tylko Lucy.
- Gdzie ona jest?
- Nie wiem. Zaraz do niej zadzwonię.
- Ok. Gdzie reszta?
- U góry.
- Wszystkiego najlepszego.
Uścisnęła mnie i odeszła. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojej siostry.
- Halo. - usłyszałam niewyraźnie po drugiej stronie.
- Gdzie jesteś?
- Już idę. Przez tą ulewę autobus nie przyjechał i muszę iść na piechotę.
- Za ile będziesz?
- Powinnam być za 10 minut.
- Czekamy.
- Ok. Przeklęty parasol...
Zanim dziewczyna się rozłączyła usłyszałam pisk opon.
***************************************************
Po pierwsze wiem, że piosenka nie pasuje, ale mam na jej punkcie bzika, więc wybaczcie. Po drugie jak się podoba rozdział? Bo mi tak średnio. I przepraszam, że aż tak dużo dialogu, ale w następnym rozdziale już tak nie będzie. Po trzecie DZIĘKUJĘ ZA PONAD 30 000 wejść, jesteście niesamowici. I jestem wdzięczna za wszystkie komentarze. Po czwarte kolejny rozdział w czwartek.
tez mam bzika na punkcie tej piosenki <33
OdpowiedzUsuńhttp://galaxy-strawberry.blogspot.com/
Po prostu świetny rozdział, tylko ta końcówka. Tak wiem, bez takich akcji pewnie w końcu skończyłyby ci się tematy. No nic, mam nadzieję że to nic poważnego i czekam na next! xxx
OdpowiedzUsuńtheychangedmylife.blogspot.com
Yyy co to za pisk opon ??Chyba nie chcesz ... tak poza tym świetny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i te ich zaręczyny...awwww. Co za pisk opon? Mam nadzięje że nic poważnego jej się nie stało, no. CZekam na następny i zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://cetrii-youaremyheaven.blogspot.com/
super<333 ej, czy mi się wydaje czy ty... tylko żeby to nie była Lucy... kocham tą song <33 czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńświetnyy ;p
OdpowiedzUsuńczekam na kolejnyy ;d
Oj, źle się skończyło... Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam, Ania. <3
OdpowiedzUsuńooo nie potrącił ją pewnie samochód :<
OdpowiedzUsuńale rozdział genialny! ;D
pisk opon? o dżizys :O rozdział super.
OdpowiedzUsuńAle Ty świetnie piszesz<3
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać twojego bloga wczoraj i musiałam przeczytać wszystkie rozdziały od razu. Jest naprawdę świetny! Nie mogę się doczekać następnego<3
zapraszam na mojego bloga:)
http://mirrorandcarrots.blogspot.com/
Zajebisty rozdzisał ;D Mam tylko nadzieję że Lucy nie będzie miała wypadu a jeśli tak to żeby wszystko się dobrze skończyło ;D
OdpowiedzUsuńNika ;**