*Liam*
21.12.2012
- No to wracamy. - powiedziałem, kiedy usiadłem obok Zayna w samolocie.
- W końcu. - odpowiedział.
- Tęsknisz co?
- Strasznie, a ty nie?
- No też.
- A rozmawiałeś z Hayley?
- Parę razy.
- Coś nie tak u niej?
- Nie. Czemu tak myślisz?
- Tak jakoś dziwnie to mówisz.
- Jak dziwnie?
- Jakbyś nie był co do niej pewny.
- Bo może tak jest.
- Coś ty znowu wymyślił?
- Nic. Po prostu...
- No wyduś to z siebie.
- Raczej nic do niej nie czuje.
- Ty nigdy o niej nie zapomnisz, prawda?
- Co?
- O Camille. Nigdy nie zapomnisz o Camille.
- O co ci teraz chodzi?
- Pomyśl Liam. Byłeś z Danielle myślałeś o Camille, jesteś z Hayley myślisz o Camille. Tylko ty tego nie widzisz. Jeśli chcesz do niej wrócić nie będę cię powstrzymywał, ale sam mówiłeś, że nic do niej nie czujesz. Chyba, że okłamałeś wszystkich łącznie z samym sobą.
- To chyba najdłuższa twoja przemowa od kiedy wyjechaliśmy z Londynu.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam po prostu stwierdzam fakt.
- Wiem, że nie byłem za bardzo rozmowny.
- Prawie w ogóle się nie odzywałeś.
- Nie marudź tylko zastanów się co zrobisz z Hayley.
- On ma trochę racji, Liam. - odezwał się Louis, który odwrócił się do nas z przedniego siedzenia.
- I ty przeciwko mnie? - zapytałem się.
- Nie bulwersuj się. Po prostu albo zapomnij o Camille albo do niej wróć, bo jeśli będziesz tak dalej myślał na dwa tory to zostaniesz sam.
- Przesadzacie.
- Wcale nie. Przyznaj, że tak po prostu jest i tyle. Zrób to dla siebie. - odezwał się Zayn.
- Powalają mnie filozoficzne przemyślenia Zayna. - powiedział Louis. - Widać, że wraca do Lucy.
- A ciebie chyba nikt dawno nie walnął.
- Nie ma to jak wracać do domu. - odezwał się Harry, który siedział obok Louisa. - Te słowa pełne miłości.
- A ty czegoś się naćpał? - zapytałem się Harry'ego.
- On po prostu jest niezaspokojony. - odpowiedział za niego Louis.
Razem z Zaynem zaśmialiśmy się.
- Tak śmiejcie się, chociaż macie tak samo. - odezwał się Harry.
- Czyli się przyznajesz? Punkt dla mnie. - powiedział Lou.
- Lu. - usłyszałam szept nad uchem.
Jak to fajnie słyszeć w śnie głos ukochanego. Zdecydowanie nie chce się obudzić.
- Lucy. - usłyszałam ponownie.
Uśmiechnęłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayna.
- Jaki fajny sen. - powiedziałam.
- A jeśli to nie sen?
- To mnie pocałuj.
Chłopak zrobił to o co go prosiłam.
- I tak nie wierzę, że to nie sen. - powiedziałam.
Zayn zaczął mnie gilgotać.
- A teraz mi wierzysz? - zapytał się.
- Tak. - odpowiedziałam przez śmiech.
Przestał mnie łaskotać, a ja usiadłam.
- Mieliście być wieczorem. - powiedziałam.
- Niespodzianka.
Rzuciłam się na niego przez co spadliśmy z łóżka i teraz leżałam na Zaynie.
- No i takie powitanie to rozumiem. - powiedział.
- Tęskniłam.
- Ja też, ale mogłabyś ze mnie zejść.
- Chcesz powiedzieć, że jestem ciężka?
- Nie tylko coś mi przygniatasz.
- Wybacz.
Podniosłam się i stanęłam i to samo zrobił mój chłopak.
- Chodź tu. - powiedział po czym przyciągnął mnie do siebie.
Całował mnie najpierw powoli, a po chwili już z większym zaangażowaniem. Gdyby nie to, że potrzebowałam powietrza nigdy bym się od niego nie oderwała.
23.12.2012
- A ty co jeszcze nie gotowa? - zapytałam się Emmy, kiedy weszłam do jej domu.
- Nie jadę. - powiedziała i poszła do kuchni.
Udałam się za nią i przysiadłam na jednym z krzeseł.
- Czemu? - zapytałam się.
- Babcia nie chce jechać, a sama jej nie zostawię.
- Wiesz, że jest ktoś kto mógłby się nią zająć.
- Kto?
- Brandon.
- Nie ma mowy.
- Czemu?
- O nic nie będę go prosić.
- Dlaczego?
- Nie Lucy koniec kropka.
- W końcu to twój brat.
- No i co z tego? Nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, więc o nic go nie poproszę.
- Jednak pamięta o tobie.
- Niech sobie wsadzi gdzieś tą pamięć.
- Emma!
- No co? Taka prawda. Babcia może mu wierzyć, ale ja nie mam zamiaru.
- Emma! - krzyknęłam i nakazałam spojrzeć dziewczynie za siebie.
W drzwiach kuchni stała pani Gertrude.
- Weź ją do siebie. - zwróciła się do mnie i wyszła.
Dziewczyna usiadła i położyła głowę na blacie.
- Emma. - zaczęłam. - Wybacz swojemu bratu. On miał wtedy tylko osiemnaście lat i nie był w stanie się tobą zająć.
- To nie o to tu chodzi.
- To wytłumacz mi o co?
- Przez niego rodzice nie żyją. - krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer.
- Halo. - usłyszałam po drugiej stronie.
- Jesteś jeszcze w Londynie?
- Tak. Coś się stało?
- Potrzebuję twojej pomocy. Przyjedź do Emmy.
Zakończyłam rozmowę, a do kuchni weszła babcia Emmy.
- Mam nadzieję, że on pomoże. - odezwała się kobieta.
- Ja też.
- Kto to dzwonił? - zapytał się mnie Zayn, kiedy pakowaliśmy się do samochodu Liama.
- Lucy.
- Do ciebie?
- Nie bądź w takim szoku. Chodzi o Emmę.
- Co się stało?
- Nie wiem, ale mamy do niej jechać.
- Jestem. - powiedział Liam, który akurat się pojawił. - Gotowi?
Kiwnęliśmy głowami i wsiedliśmy do samochodu.
- Jedziemy do Emmy. - powiedziałem do Liama, kiedy ruszyliśmy.
- Stało się coś?
- Najwidoczniej.
Bez szemrania Liam ruszył w kierunku domu mojej dziewczyny. Dojechaliśmy na miejsce w niespełna minut. Gdy tylko samochód się zatrzymał, wyskoczyłem z niego, podszedłem do drzwi domu i zadzwoniłem. Otworzyła mi je Lucy.
- Jest u siebie. - powiedziała, a ja ruszyłem do pokoju Emmy.
Gdy tylko się tam znalazłem zobaczyłem Emmę, która siedziała na podłodze oparta o łóżko z kolanami pod brodą, a po jej twarzy spływały łzy.
- Nie chcę z tobą rozmawiać Lucy. - powiedziała nawet na mnie nie spoglądając.
Usiadłem obok niej i dopiero wtedy podniosła na mnie wzrok.
- Co się dzieje? - zapytałem się.
- Po prostu mnie przytul.
Zrobiłem to o co prosiła. Dopiero wtedy już do końca się rozkleiła. Głaskałem ją po włosach i plecach dopóki odrobinkę się nie uspokoiła.
- Przepraszam. - powiedziała.
- Nie masz za co. Wytłumaczysz mi o co chodzi?
- Nie dzisiaj, wybacz mi Harry. Kiedyś ci wszystko powiem.
- Dobrze tylko nie płacz.
Jakby tak się teraz pomyśleć to chyba pierwszy raz widziałem Emmę, kiedy płakała.
- Idziemy na dół? - zapytałem się.
- Poczekaj chwilkę. - odpowiedziała i poszła do łazienki.
Poczekałem parę minut, kiedy wróciła zeszliśmy obydwoje do kuchni. Zastaliśmy tam Lucy, Liama, Zayna i panią Gertrude. Wszyscy spojrzeli niepewnie na dziewczynę, którą trzymałem za rękę.
- Idź się pakuj. - powiedziała babcia Emmy.
- Ale... - zaczęła dziewczyna.
Kobieta nie dała jej dojść do słowa, ponieważ wyciągnęła swoją wnuczkę z pomieszczenia. W czwórkę siedzieliśmy i czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Obydwie wróciły po paru minutach, a Emma trzymała w ręku torbę. Wszyscy pożegnaliśmy się z panią Gertrude, lecz kobieta zatrzymała mnie przy drzwiach.
- Masz. - powiedziała i wręczyła mi kopertę. - Daj to Emmie, kiedy już będziecie na miejscu.
Kiwnąłem głową i wyszedłem z domu. Przy samochodzie Zayn żegnał się z Lucy, ponieważ dziewczyna zostawała z rodziną na święta w Londynie.
- W końcu. - odpowiedział.
- Tęsknisz co?
- Strasznie, a ty nie?
- No też.
- A rozmawiałeś z Hayley?
- Parę razy.
- Coś nie tak u niej?
- Nie. Czemu tak myślisz?
- Tak jakoś dziwnie to mówisz.
- Jak dziwnie?
- Jakbyś nie był co do niej pewny.
- Bo może tak jest.
- Coś ty znowu wymyślił?
- Nic. Po prostu...
- No wyduś to z siebie.
- Raczej nic do niej nie czuje.
- Ty nigdy o niej nie zapomnisz, prawda?
- Co?
- O Camille. Nigdy nie zapomnisz o Camille.
- O co ci teraz chodzi?
- Pomyśl Liam. Byłeś z Danielle myślałeś o Camille, jesteś z Hayley myślisz o Camille. Tylko ty tego nie widzisz. Jeśli chcesz do niej wrócić nie będę cię powstrzymywał, ale sam mówiłeś, że nic do niej nie czujesz. Chyba, że okłamałeś wszystkich łącznie z samym sobą.
- To chyba najdłuższa twoja przemowa od kiedy wyjechaliśmy z Londynu.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam po prostu stwierdzam fakt.
- Wiem, że nie byłem za bardzo rozmowny.
- Prawie w ogóle się nie odzywałeś.
- Nie marudź tylko zastanów się co zrobisz z Hayley.
- On ma trochę racji, Liam. - odezwał się Louis, który odwrócił się do nas z przedniego siedzenia.
- I ty przeciwko mnie? - zapytałem się.
- Nie bulwersuj się. Po prostu albo zapomnij o Camille albo do niej wróć, bo jeśli będziesz tak dalej myślał na dwa tory to zostaniesz sam.
- Przesadzacie.
- Wcale nie. Przyznaj, że tak po prostu jest i tyle. Zrób to dla siebie. - odezwał się Zayn.
- Powalają mnie filozoficzne przemyślenia Zayna. - powiedział Louis. - Widać, że wraca do Lucy.
- A ciebie chyba nikt dawno nie walnął.
- Nie ma to jak wracać do domu. - odezwał się Harry, który siedział obok Louisa. - Te słowa pełne miłości.
- A ty czegoś się naćpał? - zapytałem się Harry'ego.
- On po prostu jest niezaspokojony. - odpowiedział za niego Louis.
Razem z Zaynem zaśmialiśmy się.
- Tak śmiejcie się, chociaż macie tak samo. - odezwał się Harry.
- Czyli się przyznajesz? Punkt dla mnie. - powiedział Lou.
*Lucy*
22.12.2012- Lu. - usłyszałam szept nad uchem.
Jak to fajnie słyszeć w śnie głos ukochanego. Zdecydowanie nie chce się obudzić.
- Lucy. - usłyszałam ponownie.
Uśmiechnęłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayna.
- Jaki fajny sen. - powiedziałam.
- A jeśli to nie sen?
- To mnie pocałuj.
Chłopak zrobił to o co go prosiłam.
- I tak nie wierzę, że to nie sen. - powiedziałam.
Zayn zaczął mnie gilgotać.
- A teraz mi wierzysz? - zapytał się.
- Tak. - odpowiedziałam przez śmiech.
Przestał mnie łaskotać, a ja usiadłam.
- Mieliście być wieczorem. - powiedziałam.
- Niespodzianka.
Rzuciłam się na niego przez co spadliśmy z łóżka i teraz leżałam na Zaynie.
- No i takie powitanie to rozumiem. - powiedział.
- Tęskniłam.
- Ja też, ale mogłabyś ze mnie zejść.
- Chcesz powiedzieć, że jestem ciężka?
- Nie tylko coś mi przygniatasz.
- Wybacz.
Podniosłam się i stanęłam i to samo zrobił mój chłopak.
- Chodź tu. - powiedział po czym przyciągnął mnie do siebie.
Całował mnie najpierw powoli, a po chwili już z większym zaangażowaniem. Gdyby nie to, że potrzebowałam powietrza nigdy bym się od niego nie oderwała.
23.12.2012
- A ty co jeszcze nie gotowa? - zapytałam się Emmy, kiedy weszłam do jej domu.
- Nie jadę. - powiedziała i poszła do kuchni.
Udałam się za nią i przysiadłam na jednym z krzeseł.
- Czemu? - zapytałam się.
- Babcia nie chce jechać, a sama jej nie zostawię.
- Wiesz, że jest ktoś kto mógłby się nią zająć.
- Kto?
- Brandon.
- Nie ma mowy.
- Czemu?
- O nic nie będę go prosić.
- Dlaczego?
- Nie Lucy koniec kropka.
- W końcu to twój brat.
- No i co z tego? Nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, więc o nic go nie poproszę.
- Jednak pamięta o tobie.
- Niech sobie wsadzi gdzieś tą pamięć.
- Emma!
- No co? Taka prawda. Babcia może mu wierzyć, ale ja nie mam zamiaru.
- Emma! - krzyknęłam i nakazałam spojrzeć dziewczynie za siebie.
W drzwiach kuchni stała pani Gertrude.
- Weź ją do siebie. - zwróciła się do mnie i wyszła.
Dziewczyna usiadła i położyła głowę na blacie.
- Emma. - zaczęłam. - Wybacz swojemu bratu. On miał wtedy tylko osiemnaście lat i nie był w stanie się tobą zająć.
- To nie o to tu chodzi.
- To wytłumacz mi o co?
- Przez niego rodzice nie żyją. - krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer.
- Halo. - usłyszałam po drugiej stronie.
- Jesteś jeszcze w Londynie?
- Tak. Coś się stało?
- Potrzebuję twojej pomocy. Przyjedź do Emmy.
Zakończyłam rozmowę, a do kuchni weszła babcia Emmy.
- Mam nadzieję, że on pomoże. - odezwała się kobieta.
- Ja też.
*Harry*
23.12.2012- Kto to dzwonił? - zapytał się mnie Zayn, kiedy pakowaliśmy się do samochodu Liama.
- Lucy.
- Do ciebie?
- Nie bądź w takim szoku. Chodzi o Emmę.
- Co się stało?
- Nie wiem, ale mamy do niej jechać.
- Jestem. - powiedział Liam, który akurat się pojawił. - Gotowi?
Kiwnęliśmy głowami i wsiedliśmy do samochodu.
- Jedziemy do Emmy. - powiedziałem do Liama, kiedy ruszyliśmy.
- Stało się coś?
- Najwidoczniej.
Bez szemrania Liam ruszył w kierunku domu mojej dziewczyny. Dojechaliśmy na miejsce w niespełna minut. Gdy tylko samochód się zatrzymał, wyskoczyłem z niego, podszedłem do drzwi domu i zadzwoniłem. Otworzyła mi je Lucy.
- Jest u siebie. - powiedziała, a ja ruszyłem do pokoju Emmy.
Gdy tylko się tam znalazłem zobaczyłem Emmę, która siedziała na podłodze oparta o łóżko z kolanami pod brodą, a po jej twarzy spływały łzy.
- Nie chcę z tobą rozmawiać Lucy. - powiedziała nawet na mnie nie spoglądając.
Usiadłem obok niej i dopiero wtedy podniosła na mnie wzrok.
- Co się dzieje? - zapytałem się.
- Po prostu mnie przytul.
Zrobiłem to o co prosiła. Dopiero wtedy już do końca się rozkleiła. Głaskałem ją po włosach i plecach dopóki odrobinkę się nie uspokoiła.
- Przepraszam. - powiedziała.
- Nie masz za co. Wytłumaczysz mi o co chodzi?
- Nie dzisiaj, wybacz mi Harry. Kiedyś ci wszystko powiem.
- Dobrze tylko nie płacz.
Jakby tak się teraz pomyśleć to chyba pierwszy raz widziałem Emmę, kiedy płakała.
- Idziemy na dół? - zapytałem się.
- Poczekaj chwilkę. - odpowiedziała i poszła do łazienki.
Poczekałem parę minut, kiedy wróciła zeszliśmy obydwoje do kuchni. Zastaliśmy tam Lucy, Liama, Zayna i panią Gertrude. Wszyscy spojrzeli niepewnie na dziewczynę, którą trzymałem za rękę.
- Idź się pakuj. - powiedziała babcia Emmy.
- Ale... - zaczęła dziewczyna.
Kobieta nie dała jej dojść do słowa, ponieważ wyciągnęła swoją wnuczkę z pomieszczenia. W czwórkę siedzieliśmy i czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Obydwie wróciły po paru minutach, a Emma trzymała w ręku torbę. Wszyscy pożegnaliśmy się z panią Gertrude, lecz kobieta zatrzymała mnie przy drzwiach.
- Masz. - powiedziała i wręczyła mi kopertę. - Daj to Emmie, kiedy już będziecie na miejscu.
Kiwnąłem głową i wyszedłem z domu. Przy samochodzie Zayn żegnał się z Lucy, ponieważ dziewczyna zostawała z rodziną na święta w Londynie.
*Louis*
24.12.2012
- Sto lat, sto lat. - usłyszałem czyjś śpiew nad uchem, a później poczułem jak ktoś skacze po moim łóżku w moim domu w Dunbar.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą El i Lucy.
- Co ty tu robisz? - zapytałem się tej drugiej.
- Przyjechaliśmy do was na święta.
- Czemu nic nie powiedziałaś?
- Chciałam zrobić wszystkim niespodziankę.
- Wiedziałaś o tym? - zapytałem się El.
- Nie. Pomijając to, to wszystkiego najlepszego kotek. - odpowiedziała po czym pochyliła się nade mną.
Po chwili poczułem jej usta na swoich. Przysunąłem ją bliżej siebie.
- Ja tu jestem. - odezwała się Lucy.
Machnąłem tylko ręką na nią.
- Idę, idę. - powiedziała i wyszła.
Przekręciłem mnie i El tak, że to teraz ona leżała pode mną.
- Ciociu Jay! - usłyszałem krzyk Lucy z korytarza. - Chcesz wnuczka czy wnuczkę?
Eleanor zaśmiała się, a ja rzuciłem się przez drzwi, aby udusić Lucy. Nigdzie jej nie było, więc zszedłem na dół. Dziewczyną znalazłem w kuchni, kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko.
- I coś taka zadowolona? - zapytałem się jej.
- Święta w końcu są. Twojej mamy nie ma nie martw się.
- A gdzie jest?
- Szał ostatnich zakupów. Jakimś cudem wszyscy zapomnieli jeszcze czegoś kupić.
- Wszyscy czyli?
- Twoja mama, twoja siostra, moi rodzice i Jess.
- A Nate też jest?
- Ma być tu na Sylwestra.
- A ty nie kupujesz prezentów?
- Ja jestem prezentem samym w sobie.
- Jak zawsze skromna.
- Ty mnie znasz.
- Nie idziesz do Zayna?
- Nie.
- Czemu?
- Pada śnieg, a ja nie lubię zimna.
- Jestem pewny, że Zayn w jakiś sposób, by cię ogrzał.
- Piękna perspektywa. Myślę jednak, że wszyscy przyjdą tu by złożyć ci życzenia.
Usiadłem na przeciwko niej i przyjrzałem się jej.
- Co tak patrzysz? - zapytała się.
- Zmieniłaś się.
- To dobrze czy źle?
- Jesteś szczęśliwa?
- Tak. Czemu się pytasz?
- Bo Zayn stoi za tobą.
Dziewczyna natychmiastowo stanęła i się odwróciła. Jaka ona łatwowierna.
- Baranie nikogo tu nie ma. Lubisz mnie denerwować, prawda?
- Inaczej nie potrafię.
**********************************************************
W końcu nie ma tyle słodkiego. Rozdział jako tako mi się podoba, a wam? Co do piosenki to wczoraj po prostu miałam dzień Kelly Clarkson i oglądałam jej wszystkie teledyski i jakoś ta piosenka jest nadal moją ulubioną z jej twórczości. Piosenka nie pasuje za bardzo do tego rozdziału, ale trudno. Rozdział miał być jutro, ale z okazji dnia dziecka wstawiam wcześniej. Chociaż mam 17 lat i tak lubię tą okazję. Więc życzę Wszystkiego Najlepszego. 28 rozdział w przyszłym tygodniu. Do następnego :)
świetny
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
♥
super :") xx
OdpowiedzUsuńHaha , genialny ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńŚwięta, święta, święta :D Szkoda, że nie napisałaś nic o tym czasie, kiedy chłopców nie było trzy tygodnie. :( Czekam na kolejny rozdział. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka! :) Pozdrawiam, Ania. <3
OdpowiedzUsuńTEŻ MOJA ULUBIONA PIOSENKA !*_* GENIALNA :)
OdpowiedzUsuńa rozdział świetny, nie moge doczekac sie natsepnego, codziennie wchodze i pacze czy nie napisalas nic nowego :)
Zapraszam na moją stronę : http://www.facebook.com/onedirectionpolandx?ref=tn_tnmn
:)
kocham kocham kocham <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do komentowania 26 rozdziału :)
galaxy-strawberry.blogspot.com
wspaniały czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 tobie tez wszystkiego naj xD kocham swieta (; czekam na nn XXX
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńwspaniały ;d . kocham twój styl pisania .
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńfajnie piszesz ^^ czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńhttp://living-melody.blogspot.com/ <--- polecam :D
Gorąco zapraszam na nowe rozdziały: www.cry-to-me.blog.onet.pl oraz www.dearfriend.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Charlie
Nastraja piosenka , czuje się bardziej uczucia odcinka. Uwielbiam jak piszesz , ale po co tyle dialogów? Chcę więcej ; ) Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńhttp://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ Nowy ; )
Mega *u* Superowy rozdział ! :D
OdpowiedzUsuń+wpadnij do mnie! :]